wtorek, 15 września 2015

Bezpieczeństwo lotniskowe a sprawa imigrancka

Oszołomki wrzucają sobie nawzajem zdjęcia contraili i biadolą dalej, a koleżanka podrzuciła na SUSie bardzo ciekawe zagadnienie, w sensie: Dlaczego na granicach nie ma takich kontroli, jak na lotniskach?

Pomijając Schengen, w którym jeszcze póki co granic nie ma, ale nawet na obrzeżach Unii Europejskiej kontrole są nie tak dokładne jak na byle lotnisku w Szczebrzeszynie.

Otóż jest to logistycznie niemożliwe i bez sensu.

Na lotniskach i w samolotach regulacje dotyczące bagażu podręcznego i rejestrowanego są bardzo specyficzne - jak ktoś kiedyś leciał to wie jakie są problemy jeśli idzie o wszelkiego rodzaju kosmetyki. Mi na Stansted robili awanturę że nie zgłosiłam lakieru do paznokci, a w Eindhoven to w ogóle najlepiej nie przyznawać się do narodowości, bo bagaż będzie przegrzebany centymetr po centymetrze (niestety, rasizm w Holandii to fakt ukryty pod puchową kołderką socjalu i marihuany). Transport lotniczy zarówno pasażerski jak i cargo podlega dwóm ogromnym książkom regulacji dotyczącej pakowania, obsługi i maksymalnych kwot wagi czy objętości danego produktu jakie mogą być w holu ładowniczym. Po czym linie lotnicze mogą jeszcze bardziej ograniczyć własnymi regulacjami (i zazwyczaj to robią). Ot, na przykład: jeśli macie zapalniczkę Zippo, to najlepiej nie zabierajcie jej w podróż, bo najprawdopodobniej czeka was konfiskata.

No więc tak, te wszystkie regulacje muszą być przestrzegane plus przepływ pasażerów musi być na tyle szybki, by nie sprawiać zbyt dużych zatorów, więc jedyne co tak de facto sie sprawdza to X-ray bagażu, metale na osobie i ewentualnie narkotyki (ale to tylko jakieś 10% losowych pasażerów). I tak tworzą się korki.

A teraz wyobraźcie sobie, że trzeba by było robić to samo, ale z samochodem, gdzie X-ray ani wykrywacze metalu nie mają najmniejszego sensu.

No cóż, robi się. Jest możliwość dopuszczenia samochodu do ruchu wewnątrz lotniska po ręcznym przeszukaniu, które trwa około godzinę. Także jak widzicie, mając na uwadze średnią przepustowość punktu granicznego, taka akcja jest raczej bez sensu - stosuje się ją czasami ale jest to sprawa całkowicie losowa i odnosi się tylko do niewielkiego procentu wszystkich aut przemierzających granice. Jeśli by chcieć to zastosować, to musiałaby być dostępna albo najnowocześniejsza technologia (o ile taka istnieje) do screenowania transportów w parę minut, albo trzeba by zatrudnić setki ludzi na jedno przejście, by przeszukiwać kilkadziesiąt aut naraz.

A teraz coś zupełnie niezwiązanego z tematem, szczeniackiego i bez sensu.


P.S. A w ogóle to weźcie sobie jeszcze zobaczcie TEN filmik, bo mi rozwaliło mózg, co można zrobić z samolotem. 


2 komentarze:

  1. W P.S. dopisałabym jednak, że zdalnie sterowanym, bo eksperci gotowi Cię zjeść. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieeem, ale akrobacje zdalnym samolocikiem nie przyciągają tylu klików :D

      Usuń