niedziela, 31 lipca 2016

Przerywnik lotniczo-pasażerowo-bagażowo-informacyjny, czyli air savoir vivre 101

Na filipińskim locie pasażerka uderzyła stewardessę w twarz, ponieważ ta nie chciała jej podnieść i schować bagażu.

Klik na link.

Przerażająca, obrzydliwa rzecz. W środowisku lotniczym krążą legendy o pasażerach z Azji południowo-wschodniej, ponoć jeszcze gorszych od tych z którymi miałam do czynienia w północnej Afryce. Co nie zmienia faktu, że to co widzicie na obrazku to nie jest jednorazowy wypadek, ale codzienność.

Przez trzy i pół roku pracy w taniej linii lotniczej byłam wyzywana, słownie molestowana zarówno przez pasażerów jak i załogę, raz także zaatakowana - pośrednio, gdyż celem akurat tego kompletnie upitego rosjanina było WC. Nikt na mnie nigdy ręki nie podniósł głównie przez to, że ćwicząc sztuki walki człowiek nabiera pewnej aury asertywności, ponad to miałam zasadę że pasażerowie mogą gadać co im się żywnie podoba, ale jeśli mnie dotkną, to zostaną z połamanymi rękami nawet jeśli miałoby mnie to kosztować utratę pracy. Ale inne dziewczyny, mniej doświadczone i mniej pewne siebie dostawały w twarz z liścia z dużą regularnością, a na co gorszych, afrykańskich lotach zdarzało się, że zamykały się w łazienkach i płakały aż ochrona rozganiała tłum. A ponoć te loty w porównaniu z południowoazjatyckimi są leciutkie...*

O co mi się rozchodzi: Wiem, że Ryanair dawno odszedł od surowego trzymania się limitów wagowych bagażu i zdarza się, że pasażerowie przemycają nawet dwudziestokilowe torby na pokład. W każdej cywilizowanej linii, także w Ryanairze czy Wizzairze załoga ma ZAKAZ mocowania się z bagażem pasażerów ponieważ nie jest ubezpieczona na wypadek urazów kręgosłupa spowodowanych noszeniem bagażu. Jest to absolutnie normalna i logiczna rzecz: to, co jeden pasażer sobie nosi dwa razy do roku, taka biedna, mała, wychudzona stewardessa musiałaby targać codziennie, niszcząc sobie doszczętnie wszystkie kręgi. Także następnym razem jak będziecie się wkurzać, że ktoś wam nie wziął walizki i nie wrzucił do schowka (w co wątpię, bo mam inteligentnych czytelników, ale może macie jakichś znajomych mądrych inaczej), to pomyślcie sobie, że nie stoi przed wami robot, tylko zwykle przepracowana, nie wypoczęta osoba, która miała tego pecha znaleźć się w pracy, gdzie wymaga się nieludzkiego wysiłku za kasę, którą dostaje sprzedawczyni w niemieckim Lidlu.

A dla tych co tl;dr: You pack it, you stack it. Sam żeś se pakował tę torbę, to sam żeś se wnoś. 

A żeby nie było za smutno zalinkuję wam tutaj genialnego blożka Liberibelula, która shipuje Reylo i jest w tym swoim fanfikowaniu totalnie szalona i zbereźna. Nie żebym shipowała Reylo, bo Rey nie lubię, ale to nie że ona co, ale JAK.

Chciałam wam tu zalinkować jakiś konkretny komiks, ale nie umiem linkować tumblra, więc daję tak ogólnie. Zjedźcie sobie trochę na dół i podziwiajcie...

*Jedna rzecz, którą muszę przyznać - nigdy nie miałam problemów z pasażerami z Azji wschodniej, a Koreańczycy i Japończycy to w ogóle najcudowniejsze i najgrzeczniejsze istoty na lotach, uprzejme, nie naprzykrzające się, zawsze uśmiechające się i mówiące "dziękuję" i "przepraszam" i jeszcze dzieci mają ciche i ładne. Nie miałam problemów nawet z Chińczykami, mimo że sporo osób twierdziło odwrotnie. Aczkolwiek ci Azjaci, których woziłam byli z dużych miast i nie mam pojęcia jak to jest w biedniejszych krajach, gdzie tanie linie lotnicze również mają swój rozkwit, a ludzie nie odróżniają boeinga od autobusu. I na szczęście już się nie dowiem. 

sobota, 30 lipca 2016

No oczywiście, że to przez Pokemony...

Mam Windows Phone... :(



Po tej minucie należnej ciszy, przechodzimy do właściwego tematu: No przecież, że oszołomki musieli się przyczepić do Pokemon Go, no przecież, że od razu przykleili tej co by nie mówić rewolucyjnej gierce nalepkę illuminati i NWO. Can't have nice things, co nie?





A wiecie co, pomijając chemtrailsowców spisgowców to mnie wkurwia to całe najeżdżanie na to, jak technologia niszczy socjalne zachowania w człowieku. Po pierwsze, deal with it, bo komórki są na świecie już trzydzieści lat, a smartphony od jakichś dziesięciu i nie znikną bo jakiś basement dweller płacze że ładne laski wolą klikać w candy crusha niż na niego zerkać, po drugie, gówno prawda, bo jeśli by tak było to te wszystkie ogromne berlińskie kluby, tak samo te legalne jak i nielegalne, nie byłyby wypełnione po brzegi clubberami naćpanymi cholera wie czym, którzy by po tym nie wracali pierwszym samolotem tak przerażająco nabzdyczeni, że nie są w stanie podnieść do ust kubka z wodą. Technologia nie niszczy zachowań międzyludzkich, to ty, smutny hipsterze, nie umiesz w social situations. Tak jak i ja, ale mi akurat z laptopem i komórką wygodnie. 

A w ogóle to same pozytywy o tej grze słyszałam, że pierwszy raz ludzie naprawdę wychodzą na zewnątrz, spotykają się, ustawiają z kompletnie nieznajomymi ludźmi żeby wspólnie polować na Pokemony, ale takim sztywniakom to zawsze coś, zawsze kurwa coś.

Mffff, dobra. 

 Macie tutaj jeszcze taki o obrazek, do interpretacji własnej, bo ja ide spać. 

czwartek, 28 lipca 2016

Polaku! Zwróć dowód, walcząc z beznapletkowym systemem!

Ten pan ma w profilu fotkę, że się przytula z krzakiem marihuany, więc mniemam że wypalił jej w życiu o kilka gramów za dużo. Ogólnie tekst ten jest tak fascynujący że zostawiam wam bez komentarza, no, może prócz jednego.

ALL HAIL WIELKIE KRÓLESTWO POLSKIE SŁOWIAŃSKIE, KTÓRE JEST NA 100% LEGIT, BO TAKO RZECZE INTERNET.

Chciałam pozaznaczać co najlepsze momenty ale kurna nie da się, bo musiałabym cały tekst...


Btw, propsy za podkreślenie wagi obrzezania w przypadku Żydów. Z pewnością stan ich penisów ma nie lada znaczenie w ogólnej walce o wolność, oświecenie i nie płacenie podatku RTV. 

P.S. Ja się nie załapię, bo jestem kundel. Ciekawe czy ten pan już dowód odesłał :V.

niedziela, 24 lipca 2016

Masz wylew? Upuść sobie krwi! (i ponaklejaj pijawki)

Jak zapewne niektórzy z was wiedzą, są 3 sposoby na wykrycie u osoby wylewu. Dla przypomnienia, jest to:

1. Test uścisku dłoni - obie dłonie muszą ściskać nasze z równą siłą. 
2. Test uśmiechu - osoba sprawdzana musi się uśmiechnąć na życzenie. 
3. Test powtórzenia - osoba sprawdzana musi powtórzyć wypowiedziane przez nas zdanie. 

Ta metoda 3 kroków jest bardzo skutecznym wyznacznikiem udaru, wylewu lub innych nagłych zmian w mózgu i rozumienie jej działania ratuje życie - po jakimkolwiek negatywnym wyniku trzeba jak najszybciej dzwonić na pogotowie. 

NO ALE NIE W PRZYPADKU OSZOŁOMKÓW, CO NIE. 


O jacha proszę pana, raz w życiu panu się udało że panu kolega z pracy nie zmarł bo mu się akurat polepszyło ze względów raczej niewiadomych (lata 70te w Chinach), więc oczywiście metoda w 100% skuteczna. Ale następnym razem radziłabym jeszcze po przeprowadzeniu zabiegu stanąć na lewej nodze, przekicać wokół chorego trzy razy obracając się przy tym odwrotnie do wskazówek zegara i wypić trzy herbatki z żeń-szeniem nucąc przy tym Carminę Buranę od tyłu. I pamiętać, że jak księżyc będzie w trzeciej kwarcie, to szanse są pół na pół, a jak nie, to 50% na 50%. 

Tak prawdę mówiąc podlinkowany artykuł  zachowawczo dodaje, że to jest metoda z końca lat 70tych więc może już nie być taka "sprawdzona", ale nie wierzę by więcej jak pięć procent osób z chemtrailsowej grupy klikało w takie linki.  Tak czy siak, jeśli któremuś z inteligentów zechce się praktykowania czegoś takiego na osobie w stanie zagrożenia życia, to ja cholernie tej osobie współczuję. 

I nie, nie neguję osiągnięć Chińskiej medycyny, aczkolwiek uważam że jej naturalna forma jest mocno szamańska i nie ma poparcia we współczesnej nauce (oprócz oczywiście tamtejszych specyfików które są obecnie produkowane w sterylnych, bezpiecznych warunkach, no ale to już jest SPISEG PHARMA I RTĘĆ W SZCZEPIONKACH). 

środa, 20 lipca 2016

(Passenger) Announcement

Ludki i ludziska, zwiałam z podniebnego kołchozu, także mniej będzie ekscesów lotniczych z życia wziętych. Właściwie to chciałabym cały ten trzyletni epizod wyrzucić z pamięci, no ale wiem że jeszcze mi się do tego blożka przyda. Tymczasem niestety oszołomki nic nowego nie gadają, ale trzymam rękę na pulsie.

Meanhwile jako taki przerywnik w tej całej kile i sucharach macie tutaj coś ślicznego i puchatego: Brian Cox gada o księżycu.

niedziela, 3 lipca 2016

Owiń się pan amelinium i wyeksportuj w kosmos

Podwórkowi naukowcy, jak pięknie jak czasem się wysilą i przeleją na fejsa swoje mądrości! Ten pan np. postanowił że najlepszą metodą na walkę z chemtrailsami i globalnym ociepleniem jest owinięcie wszystkiego folią aluminiową.


Panie Radosławie, ja tu widzę kilka problemów: 

1. Ja to zawsze byłam noga z fizyki, głównie dlatego że nasz profesor zmuszał nas jedynie do przepisywania jego starego zeszytu, ale o ile dobrze mi się zdaje, to światło odbite od ukośnego lustra nie wróci dokładnie tą samą drogą co przyszło. Co więcej, mając na uwadze że folia aluminiowa jest dość delikatna i raczej niemożliwa do ułożenia 100% płasko, to światło raczej byłoby odbijane na wszystkie możliwe strony, oślepiając wszystko i wszystkich. 

2. O ile dobrze mi wiadomo to atmosfera zatrzyma całą tą zawróconą energię, tyle że, nie mając się gdzie rozproszyć i wchłonąć, energia ta tylko spotęgowałaby spiekotę. 

3. To nie jest tak, że ta energia jest kompletnie nikomu niepotrzebna, bo przecież jednym z głównych problemów dzisiejszej gospodarki jest przeniesienie się na źródła odnawialne - np. energię słoneczną. Fotowoltaika dopiero się rozwija, ale z takimi przełomowymi odkryciami jak fotowoltaiczna farba do ścian, ogrody dachowe czy lepiej magazynujące baterie całą tą energię będzie można spożytkować, ograniczając tym samym odpowiedzialne za cały ten smród CO2. 

4. Jakby wyściełać całe wioski tymi połaciami aluminium to DOPIERO by był wysyp alzheimera czy innego raka. Aluminium nie jest niereaktywne, tylko tych reakcji utleniania nie widać gołym okiem. 

5. Hahaha. Nie. 

Można się pośmiać, bo nawet oszołomki nie wzięły tego pana na poważnie (szczwani się robią!). Natomiast w Polsce brak porządnie zorganizowanej gospodarki wodnej i katastrofalna polityka ekologiczna przyczyniają się do ekstremalnych zjawisk pogodowych. Niestety jeszcze daleko zanim i w Polsce politycy zrozumieją (w Niemczech i Holandii już się o tym przekonali), że żeby przynieść dobre efekty czasami wystarczy li i jedynie posadzić drzewo. Mnóstwo drzew.